No to lecimy:
10. God of War II - średnio przepadam za serią, ale nie można odmówić tej grze miodności.
9. Tekken 5 - spędzone przy nim setki godzin i wspaniałe wspomnienia dają mu miejsce w mojej topce.
8. Virtua Fighter 4 Evolution - Tekken jest świetny, ale jednak VF jest dla mnie czymś lepszym. Jestem dosyć świeży do tej gry, ale znalazłem w niej masę funu.
7. Final Fantasy XII - może i fabularnie kuleje, ale wciąż dała mi masę zabawy. Piękna i wielka gra, która potrafi przyciągnąć na długie godziny.
6. Kingdom Hearts - nie byłem kiedyś przekonany do tej gry, ale zachęcił mnie mocno trailer dostępny na płycie "Beyond Final Fantasy". Genialna gra, która sprawiła, że poczułem ostatnie ciepełko bijące od Squaresoftu.
5. Persona 3 FES - gra, którą będę musiał zacząć chyba od nowa. Oryginalne podejście do tematu od razu mnie wciągnęło. Mroczny i nietypowy klimat dodaje tej grze masę smaczku. Niestety źle rozwinąłem ekipę i będę musiał powtórzyć ponad 30h gry... Nic wielkiego
4. ICO - irytująca statyczna kamera i fakt, że po krótkim niegraniu musiałem główkować, na czym skończyłem i co mam teraz zrobić, nie ujmują tej grze niezwykłości. Do tego tej grze udało się mnie zafascynować postacią Yordy.
3. Metal Gear Solid 3 - to, ile ta gra dostarczyła mi emocji, trudno opisać. Cudowna gra, w której rzadko kiedy miałem okazję na coś narzekać. Historia trzymała w napięciu do samego końca, a wspaniałe zakończenie idealnie zamyka ten doskonały tytuł.
2. Final Fantasy X - jako stary-młody jRPGowiec pokochałem tą grę od początku. Udało mi się ją upolować w wersji z dodatkową płytą i sporo znaczącym dla mnie znaczkiem Squaresoftu. Ani trochę nie przeszkadzała mi liniowość. Po prostu nie było kiedy o tym myśleć, bo gra co chwila wciągała się czymś nowym. Często lubię sobie powracać do początku gry. Jak dla mnie, obok siódemki, najlepsza akcja na początku.
1. Shadow of the Colossus - perełka, którą ukończyłem dopiero całkiem niedawno. Genialna, po prostu genialna gra. Praktycznie każdy element został tutaj dopracowany i całość daje masę rozrywki. Pokonanie każdego kolosa dawało mi masę satysfakcji i z czasem wywołało ten słynny efekt zadumy nad tym, po co właściwie to wszystko robimy. Pamiętam moją przeklinaną reakcję na napotkanie pierwszego kolosa. To było coś!